Wiktoriański cmentarz

Glasgow’s a bit like Nashville, Tennessee: it doesn’t care much for the living, but it really looks after the dead (William „Billy” Connolly)

Glasgow odwiedziłem w weekend. Co oznaczało w praktyce tłumy ludzi w centrum miasta. Postanowiłem po maratonie zakupowo-muzealnym trochę się wyciszyć i podsumować wrażenia z mojej międzykontynentalnej podróży. Wybrałem się na cmentarz…

DSC_0312

Pewną formą tradycji w mojej małomiasteczkowej sielance z dzieciństwa były niedzielne wyprawy do miejscowej nekropolii. Odwiedzało się wtedy groby bliskich zmarłych, przechadzało pośród setek innych pomników z nazwiskami, gdzieniegdzie napotykając innych „spacerowiczów”. Cmentarz z lat mojego dzieciństwa zawsze kojarzyć mi się będzie z oazą spokoju, nutką nostalgii i miejscem ciszy. Za każdym razem, gdy gdzieś przebywam w świecie, lubię spędzić dłuższą chwilę na cmentarzu i poobserwować jak toczy się jego „życie”.

Tym razem zwiedziłem cmentarz Necropolis, położny niedaleko głównej katedry w Glasgow. Monumentalna, średniowieczna świątynia jest strażnikiem tej dość dużej nekropolii. Katedra, oryginalnie zachowana, prawdopodobnie zbudowana została na grobie założyciela Glasgow, św. Mungo. Teren wokół katedry i cmentarza jest nierówny, więc dodaje to uroku podczas nostalgicznego spaceru. Nekropolia skłania do zadumy nad niszczejącymi nagrobkami dawnych rodów kupieckiej z Glasgow. Bogata w zieleń, kryjąca w sobie tajemnice ludzkie sprzed kilku wieków przestrzeń, z której wyrastają pomniki z nazwiskami i datami, pozwala spojrzeć na miasto również z tej wielowiekowej perspektywy ludzkiego istnienia.

Ponad pięćdziesiąt tysięcy osób zostało tu pochowanych. Znajduje się tu około 3500 zabytkowych grobowców…

DSC_0316 DSC_0313 DSC_0311 DSC_0309

Władza i luksus

DSC_0281

Nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia. Zabytkowe miejsca wymagają renowacji co jakiś czas. Tym razem spotkało mnie to na George Square, który otoczono wysokim ogrodzeniem, a pomnik Waltera Scotta wystawał ponad plac remontowy.

DSC_0280

Nie przeszkodziło mi to jednak, by odbyć popołudniową wycieczkę i zobaczyć stojący obok renesansowy ratusz (City Chambers), który jest siedzibą władz miasta. Od wschodu plac zamyka bowiem bogato zdobiona fasada ratusza. Jak doczytałem w przewodniku, tympanon wieńczący fasadę jest wypełniony płaskorzeźbą o typowej ówcześnie tematyce: u stóp tronu monarchini widnieją personifikacje czterech narodów Zjednoczonego Królestwa (Anglii, Irlandii, Szkocji i Walii) oraz brytyjskich kolonii, a także alegoryczne figury, które uosabiają Religię, Cnotę i Wiedzę.

Takiego ratusza można pozazdrościć i bezdyskusyjnie należy wyrazić uznanie, że miejscowe władze zgodziły się na bezpłatne zwiedzanie. Wszędzie na świecie płaci sie dość słono za oglądanie ociekających złotem, historycznych miejsc. A tutaj, dumne władze nie odgradzają swojego skarbu. Podobnie jak otwierająca budynek w 1888 roku królowa Wiktoria, wszyscy mogą się cieszyć przepiekaną neorenesansową architekturą. Ratusz wielokrotnie grał w filmach, udając sądy, pałace a nawet… Kreml.

DSC_0286 DSC_0288 DSC_0284

Była to moja druga wizyta, w niewielkim odstępie czasu, w oszałamiającej siedzibie władz administracyjnych. O ile Kapitol w Harrisburgu ujął mnie wielkością i przestrzenią, to szkocki pałac- przytłoczył wysoko zawieszonymi sufitami i masywnymi marmurowymi klatkami schodowymi.

Dość ciekawie wygląda galeria władz Glasgow. Niektóre portrety, jak ten poniżej, przedstawiają ciekawe podobizny bardzo wpływowych oficjeli:

DSC_0293

Ciekawi mnie, jak się pracuje na codzień w takim pałacu:)

 

 

 

 

Go to GoMA !

W samym centrum Glasgow, przy placu Royal Exchange, mieści się galeria sztuki współczesnej. To GoMA, Gallery of Modern Art – najważniejsze miejsce w mieście, dedykowane współczesnej sztuce i artystom mieszkającym w Glasgow. Przy wejściu powitała mnie bardzo sugestywna informacja:

DSC_0268

Poczułem się jakbym wstępował w progi świątyni. Dowiedziałem się, że przez ponad 100 lat neoklasyczny budynek, w którym od lat dziewięćdziesiątych swoją siedzibę ma ta galeria, był centrum dla biznesu i wymiany handlowej. GoMA kontynuuje tę filozofię wymiany będąc ważnym ośrodkiem łączącym ludzi, którzy chcą inspirować się sztuką i uczyć się poprzez obcowanie z jej wytworami.

DSC_0258

Miejsce wygląda bardzo nowocześnie, przy całej neoklasycznej elegancji. Miłośnicy sztuki na pewno docenią większość eksponatów. Trafiłem na wystawę Niki de Saint Phalle, francuskiej rzeźbiarki i malarki.

DSC_0256 DSC_0251 DSC_0249

W budynku znajdują się także sympatyczna kawiarnia, sklep z ciekawymi pamiątkami oraz biblioteka dokumentująca lokalne działania artystyczne. Niewątpliwie miejsce żyje, nie tylko przez swoją przyjazną organizację. Odbywają się tu pokazy filmowe i warsztaty. Część wystaw ma również interaktywne przestrzenie, jedna z nich, przeznaczona dla dzieciaków, bardzo mi się spodobała:

DSC_0266

Wizyta w GoMA przypomniała mi trochę mój pobyt w MoMA w Nowym Jorku. Może to nie ten sam rozmach, ale jednak klimat podobny. Odniosłem również tutaj wrażenie, że tak jak powiedział Albert Einstein: Prawdziwa sztuka to taka, która powstaje dzięki potrzebie tworzenia.

 

Nowoczesna latarnia morska

DSC_0318

Jeśli lubicie nowoczesne wzornictwo i chcielibyście zobaczyć najnowsze trendy w architekturze szkockiej, to najwłaściwszym miejscem do tego jest The Lighthouse.

DSC_0332

Wieża, która przypomina wyglądem latarnię morską, jest siedzibą centrum wzornictwa i architektury. Na kilku poziomach, które odkrywamy wspinając się po krętych schodach, dostępne są przestrzenie wystawowe, gdzie trafić można na ciekawe ekspozycje designu. Na jednym z pięter znajduje się centrum edukacyjne Mackintosha. Dla wytrwałych, którzy dotrą na samą górę, czeka super fajny widok na Glasgow.

DSC_0322

 

Film promujący The Lighthouse:

No i 3 fotki, zachęcające do odwiedzin:

DSC_0338 DSC_0336 DSC_0335

 

 

Spacer w Glasgow

Obrazek

Glasgow miało być tylko moim miastem przesiadkowym, destynacją „na chwilę”. Dlatego, że po bardzo udanym powrocie do Europy i wielu atrakcjach w Edynburgu udałem się tam megabusem, aby z miejscowego lotniska odlecieć do Ojczyzny. Byłem już trochę zmęczony, najpierw prawie 3 tygodniowym przemieszczaniem się po Stanach Zjednoczonych, potem eksplorowaniem Edynburga. Ku mojemu zaskoczeniu, pobyt w Glasgow okazał się jednym z najbardziej intensywnych i zaskakujących kiedykolwiek, spośród tych wszystkich krótkich wizyt w miejscach, w których byłem dosłownie na chwilę.

Największe miasto Szkocji przywitało mnie delikatnym słońcem. Była sobota, wcześnie rano, więc atmosfera weekendowego poranka dała się odczuć w samym centrum miasta. Dopiero później, z godziny na godzinę przybywało ludzi w kawiarniach, sklepach i parkach. Zostawiłem swój mały bagaż w hostelu i wyruszyłem przed siebie. Tutaj zostawiam zdjęcia z tego spaceru. Tak upłynęło mi kilka godzin, podczas których dość dokładnie zwiedziłem okolicę, zajrzałem do galerii, wszedłem na wieżę, zrobiłem zakupy, zjadłem lancz w jednym z najstarszych pubów w mieście i jeszcze żeby tego było mało, podglądałem tradycyjny ślub szkocki.

Popołudniem postanowiłem udać się na zwiedzanie ratusza, najstarszego cmentarza w mieście oraz wybrałem się na musical Cats. Miałem wielkie szczęście, bo właśnie do Glasgow, na kilka przedstawień zawitała oryginalna produkcja Kotów z Westendu. Przedstawienie, co prawda było w wersji objazdowej, ale zachwyciło mnie i muszę z przykrością stwierdzić, że nasze polskie Koty z Teatru Roma (widziałem to przedstawienie chyba 4 razy) były skromniejsze pod względem choreografii i wykonania piosenek. Po przedstawieniu okazało się, że miasto żyje: tłumy ludzi w restauracjach, kolejki do klubów, przepełnione puby. Głośno, dużo śmiechu i wygłupów.

Same fajne wspomnienia z Glasgow:)