Mam już za sobą najdroższą w moim życiu zorganizowaną wycieczkę. Poleciałem z Chicago do ekskluzywnego resortu w Meksyku, na półwyspie Jukatan. Ta fanaberia kosztowała aż 1000 dolarów. Ale…
Mieliśmy wtedy kryzys ekonomiczny na świecie (tak, ten słynny 2008). Dolar kosztował 2 złote, czyli ponad dwa razy mniej niż obecnie. I szokujące 1000 „zielonych” to było niewiele więcej niż koszt wypadu do Egiptu.
Czy warto było pławić się w luksusie przez chwilę? To było tzw. eye-openinig experience, czyli doświadczenie, które otwiera oczy. Było super miło, ekskluzywnie, ale cóż… raz w życiu wystarczy! To nie moja piaskownica, to nie mój styl wypoczywania. Zdecydowanie wolę podróżować budżetowo, korzystać ze zwykłych hoteli, jeść w restauracjach dla miejscowych. a Ty?
ps. spotkałem tam Michaela Jacksona…